Cześć Wam! Jako, że niedawno wróciłem z podróży, przez najbliższe kilkanaście dni będę tutaj pisał relację z wypadu, jaki odbyłem w sierpniu wraz z 5 przyjaciół. Założenie podróży było jasne: dużo poznajemy, dobrze się bawimy
;)
Plan odbytych lotów: 1. 6.08.2015 - WAW -> FRA - A319 - Lufthansa 2. 6.08.2015 - FRA -> BLR - B748 - Lufthansa 3. 7.08.2015 - BLR -> COK - ATR72-500 - Jet Airways 4. 9.08.2015 - COK -> KUL - A320 - Air Asia 5. 13.08.2015 - KUL -> LGK - A320 - Air Asia 6. 20.08.2015 - LGK -> SIN - A320 - Air Asia 7. 24.08.2015 - SIN -> KUL - A320 - Air Asia 8. 24.08.2015 - KUL -> COK - A320 - Air Asia 9. 31.08.2015 - COK -> BOM - B738 - Jet Airways 10. 1.09.2015 - BOM -> MUN - A333 - Lufthansa 11. 1.09.2015 - MUN -> WAW - E90 - Lufthansa Cityline
Pierwotnie miała to być podróż do Indii dzięki "promocji" Lufthansy z października 2014, dzięki której kupiliśmy bilety za około 1100 zł na osobę do Cochin. Po przemyśleniach i przeglądnięciu for - uznałem, że jednak tydzień w południowych Indiach wystarczy na liźnięcie kultury - będę chciał, to wrócę. Nie - to nie.
;) A Malezja była dla mnie dużo ciekawsza!
A! Dwóch na sześciu uczestników wyprawy leciało w obie strony z Pragi do Bombaju Turkish Airlines, a dalej do Cochin - IndiGo. Reszta tak samo jak ja. Nikt nie narzekał, ale nic więcej nie mogę na ten temat powiedzieć - nie mam takiej wiedzy
:D
Od razu napiszę, że zdjęcia będę wstawiał i aktualizował w kolejnych dopiskach. Póki co mam zaledwie 20-30% swoich zdjęć, wszystko inne przegrane na komputer, który ma kumpela daleko ode mnie.
:D
Zapraszam do oglądania, czytania, komentowania i... Enjoy!
;)Dzień 1&2. Orientacyjne kursy walut z dnia wyjazdu: 1 USD = 3,7 PLN 1 USD = 63,5 INR 100 INR = 5,80 PLN
Podróż zaczęliśmy koło 22, po dojechaniu na lotnisko w Warszawie. Po szybkim ogarnięciu się pogadaliśmy 2 godziny i postanowiliśmy się przespać. Wydaje mi się, że najlepiej przespać się w nowej części terminala, na odlotach - idąc od strony dworca autobusowego/pociągu należy wjechać schodami od odloty, iść w stronę informacji i kawałek dalej, do przodu jest wiele ławek, na których można się spokojnie połozyć. W sezonie nie-zimowym ochrona nie robi też problemów z leżeniem na półce chroniącej kaloryfer
:)
Wylot do Frankfurtu mieliśmy o 6.50. Rano szybkie odświeżenie, kawa i można lecieć. McDonald otwarty jest od godziny czwartej i pomimo tego, że ceny są wyższe niż w innych punktach - zdecydowanie polecam Latte przed lotem
;)
Lot do Frankfurtu odbył się punktualnie, bagaż chcieliśmy nadać do samego końca naszej podróży, ale dostaliśmy informację o konieczności odebrania go na lotnisku wlotowym do Indii i nadania go ponownie po przejściu przez Immigration i Security. Na pokładzie kanapka z kurczakiem, kawa i sok. Rewelacji nie było, ale zdecydowanie zjadliwe
:) Ja miałem miejsce 8F co według Seatguru oznaczało klasę biznes - biznes jednak kończyła się w naszej wersji po 3 rzędzie. Szkoda. Już myślałem, że nam się uda!
;)
Na lotnisku we Frankfurcie mieliśmy ponad 4 godziny, czas ten wykorzystałem na przegląd prasy amerykańskiej dostępnej bezpłatnie w wielu częściach terminala i kubku gorącej kawy - o dziwo - bardzo dobrej i bezpłatnej. Korzystając też z promocji Heinemanna oferującej kartę podarunkową o wartości 10 euro na urodziny, kupiłem limitowaną edycję whisky w niezłej promocji z dopłatą rzędu 6 euro
:D Koniecznie miejcie przy sobie aplikacje mobilną i paszport - sprawdzają! Alkohole spakowane osobno poprosiliśmy o dodatkowe zapakowanie do zamykanej reklamówki wraz z rachunkiem, który upoważnia nas do wnoszenia ich na pokłady samolotów w ciągu 24 godzin od zakupu... Przynajmniej w teorii
;)
Przejście przez terminale było długie i dosyć skomplikowane, ani trochę nie przypominało mi lotu do Stanów. Kontrola była wieloetapowa, drobiazgowa, ale bardzo miła i profesjonalna. Ja ze względu na bujną czuprynę zostałem poproszony o podejście z aparatem fotograficznym na kontrolę narkotykowo-wybuchową - oczywiście nie było śladów żadnej podejrzanej substancji, dlatego zostałem przepuszczony dalej. Aż do ostatniej bramki, na samym końcu terminala, gdzie czekał podstawiony:
Piękny 747-800. W tle widać A388 Singapore Airlines lecącego właśnie w (prawie
:D ) tym samym kierunku co my. Co ciekawe, w samolocie zainstalowane zostały 2 kamery - jedna na dolnej części płatowca i skierowana jest prostopadle do maszyny - pokazuje piękne tereny nad którymi lecimy. Druga kamera pokazuje w teorii to, co widzi pilot. Schowana jest w przedniej części maszyny i skierowana do przodu, przez co lądowanie w nocy udało mi się nagrać i prezentuje się - poza ruchami ręki - wspaniale. Musicie jednak poczekać na to, przez drobne problemy techniczne nie udało mi się skopiować wszystkich zdjęć i filmów
:(
Dolot do lotniska w Bangalore był punktualny, serwis na pokładzie bardzo standardowy - brak menu, 2x gorące chusteczki, duże ciepłe danie (do wyboru opcja veg i non-veg) i pyszny smak w postaci tortilli. Lot samolotem bardzo przyjemny, fotele są lepsze niż oceniają na forach - osobiście pomimo zmienionej konstrukcji foteli, te mi bardzo przypominały siedziska z wysłużonych 747-400 w konfiguracji niemieckiej linii, jednak mimo wszystko uważam, że to dobra klasa niżej niż Airbusy.
W samolocie w ostatniej fazie lotu rozdawane były karteczki dla obcokrajowców, trzeba znać adres hotelu i numer telefonu. Na lotnisku w Bangalore urzędnicy nie robili żadnych kontroli, wszystko odbyło się miło i sprawnie. Aż do security... Ze względu na lekkie zmęczenie z plecaka nie wyjmowałem praktycznie nic, przez bramkę przeszedłem w butach za kostkę, w pasku z metalową sprzączką i portfelem pełnym drobnych. Bramka owszem - pikała; plecak pikał i migała czerwona lampka. Popatrzyłem badawczo na oficera, a ten znudzonym wzrokiem powiedział "okej, okej". Myślę - okej
:D Oby tylko kiedyś ta lekkomyślność urzędników nie doprowadziła do czegoś złego. W sensie - dostarczenia nieświeżych dań, czy coś
;)
W Bangalore mieliśmy pierwszą styczność z hinduską kulturą poza oprowadzaniem przez kilka dni Hindusa po Krakowie. Co ważne, w Indiach po opuszczeniu lotniska NIE MOŻESZ DO NIEGO WRÓCIĆ. Kuzynka chciała wyjść na fajkę, niestety wojskowy powiedział, że jak lecimy dalej zaleca nam pozostanie w środku, bo po wyjściu możemy mieć problemy z wejściem. Pomyślałem - 'będzie fajnie'. Wymiana w kantorze na lotnisku z dolarów amerykańskich była niższa od standardowej stawki o około 2 rupie/dolarze, do tego niestety doszedł podatek, przez co realna strata to około 10 rupii na dolarze w stosunku do kursów bankowych (około 16% straty!). Cena wody tam to koszt rzędu 100 rupii i można płacić kartą płatniczą
:) Co najgorsze dla mnie, WSZYSCY się na nas patrzyli. Po zajęciu miejsca w poczekalni oczy wszystkich ludzi w promieniu 30 metrów skierowane były na nas i co najgorsze - osoby te patrzyły na nas bezczelnie i chamsko, bez żadnego zażenowania. Wiele prób robienia zdjęć z ukrycia, szeptanie między sobą... No - dziwnie było
:)
Ostatni odcinek lotu po Indiach odbył się linią Jet Airways, nadanie bagażu było standardowe i bezproblemowe, przy czym dostaliśmy informację o wzięciu po jednej plakietce bagażowej na każdy odrębny element bagażu podręcznego (plecak, torebka, reklamówka, aparat itp.) na potrzeby podsteplowania go przez urzędnika. Mieliśmy przy sobie alkohole zakupione w strefie bezcłowej w Warszawie i Polsce. Wszystko w plecaku, z paragonami, zamknięte szczelnie, urzędnik powiedział jednak, że żaden płyn nie może znaleźć się w samolocie i że mamy nadać nasz bagaż podręczny jako bezpłatny z powodu płynów. Bagaż nadaliśmy bez problemu, poinformowaliśmy BARDZO wyraźnie o płynach w bagażu i dostaliśmy też naklejki "uwaga szkło". Pani nie zaznaczyła jednak w informacjach bagażowych (na tej białej taśmie z informacją o lotnisku docelowym itp. - na odwrocie jeden z kwadracików to właśnie przewóz szkła), że to szkło. Kontrola po raz drugi poszła szybko i po niedługim czasie czekaliśmy na boarding do ATR72-500. Wszędzie wokół była informacja o bezpłatnym wifi, nam jednak nie udało się połączyć - smsy na polski numer nie przychodziły, a kiosk, gdzie można było odebrać voucher na internet przez niemal 1,5 godziny był pusty. Do samolotu podjechaliśmy autobusem:
Układ miejsc tak jak w każdym ATR, 3x3 po prostu by nie weszły... Chociaż... Jakby Ryanair miał w swojej flocie ATR, Michael O'Leary zapewne by spróbował je ścisnąć
:D
Poczęstunek na pokładzie to woda butelkowana, żółta jak słońce kanapka i jakieś cukierki. Wygląd kiepski, ale smak jak najbardziej pozytywny
;)
Lądowanie w Cochin przebiegło sprawnie, chociaż ATR to dla mnie mało przyjemna konserwa
:) Na naszym lotnisku docelowym nie było już żadnej kontroli, ALE okazało się, że alkohol w jednym z nadawanych bagaży się wylał i zmoczył swoimi 40-procentami całą zawartość plecaka. Próba znalezienia kogokolwiek odpowiedzialnego za to graniczyła z cudem, jakoś jednak udało nam się w czeluściach lotniska znaleźć pracownika Jet Airways, który po pokazaniu mu bagażu popatrzył na taśmę, pokazał nam brak zakreślonego krzyżyka "szkło, płyny" i powiedział coś w stylu "no tick, no problem" i bez dziękuję, przepraszam, czy do widzenia odwrócił się i odszedł. Tutaj tak jak na lotnisku w Bangalore i podobno każdym w Indiach, przy wyjściu stoi wojskowy, który Cię wypuści, ale nie wpuści z powrotem
:D Jest tu też stanowisko prepaid taxi, które do Cochin kosztowało około 1100 rupii, natomiast do Fort Cochin około 1400. My wybraliśmy jednak autobus, który za osobę kosztował nas 80 rupii, a jego lokalizacja jest dokładnie tutaj, gdzie z prawej strony obrazka stoi białe auto. Na drugim zdjęciu autobus widać, bo jest pomarańczowy
:D Uważajcie na inne busy jadące do Cochin, czytałem, że strasznie oszukują.
Autobus do Cochin i Fort Cochin to pomarańczowe Volvo. Cena to 80 rupii, które należy zapłacić po odjeździe, gdy po autobusie będzie chodził konduktor. W praktyce lepiej odezwać się wcześniej, że chciało się kupić bilet.
:) Czas przejazdu to około 45 min - 3 godziny - w zależności od korków. Tuktuk spod lotniska do centrum powinien kosztować nie więcej niż 600 rupii
Na tym kończę 1 część recenzji, która PONIŻEJ zostanie uatrakcyjniona o kilka zdjęć więcej o kilka krótkich dopisków. Póki co nie mam niestety wszystkich zdjęć, a zależy mi, żeby jak najwięcej Wam pokazać
:)
Miłego wieczoru, Pozdrawiam!
;)Znajduję w końcu czas na dokończenie przynajmniej początku podróży, chociaż NADAL nie mam wszystkich zdjęć - zabiję moich współtowarzyszy pewnego dnia...
8-)
Wracając do ostatniego postu i raz na zawsze zamykając temat podróży: Lot B748 był przyjemny, miejsca na nogi było wystarczająco dużo dla mnie i nie przeszkadzała mi nawet skrzynka multimedialna umieszczona w rzędzie A, gdzie siedziałem. Miałem widok na skrzydło i silnik nr 1, co mnie jako fanatykowi lotnictwa bardzo się podobało. Luknijcie, jak wyglądał lot: https://www.youtube.com/embed/rbuXgMMd1yI
Podejście do lądowania, które obiecałem dodać macie natomiast tu - filmik tego nie oddaje, ale widok był świetny. Poczułem się przez chwilę jak pilot
:D https://www.youtube.com/watch?v=oxcCLVabnng
JEDZENIE W OKOLICACH LOTNISKA Jeśli jesteście zmęczeni podróżą, polecam Wam 2 knajpki tuż obok lotniska: "1" to food court na terenie międzynarodowego terminala, wejście z zewnątrz, od strony parkingów i busa. Wielki talerz frytek kosztuje tam 80 Rp., natomiast solidny kawał mięsiwa 120 Rp. Opcja budżetowa to makaron z warzywami - podobno pyszny, za około 110 Rp. Przewija się tu mnóstwo ludzi, dlatego nie za bardzo jest możliwość posiedzieć tu i poczekać kilka godzin. Opcja "2" to restauracja głównie dla pracowników lotniska, linii lotniczych i okolicznych miejsc. Nas jako turystów ulokowano w oddzielnej sali dla pracowników portu lotniczego - w sali głównej był duży tłok. W porównaniu do jedynki jest tu bardzo nieczytelne menu, ale porcje są równie smaczne jak tam i jeżeli potrzebujecie posiedzieć gdzieś 2+ godziny, to miejsce będzie zdecydowanie lepsze. Zamówicie kawę za 10-15 Rp. i możecie siedzieć przy niej godzinę.
Jeśli zaś nie jesteście głodni, jedziemy dalej
:D Lotnisko w Cochin jest pierwszym lotniskiem na świecie, które w 100% zasilane jest z elektrowni solarnej. O - tak to wygląda.
;)
Z autobusu też zobaczyłem pierwszy raz, jak robione są znane w całej Kerali - chipsy bananowe: https://youtu.be/RVbh9Tr_9CQ Możecie zgwałcić przycisk replay, po 5 razie zauważycie co i jak. Filmik krótki, bo autobus już jechał, a nie mam żadnego filmiku 'nie z ruchu'.
:)
Autobus lotniskowy nie ma jako takich przystanków, jego trasa też nie jest znana, zatrzymuje się natomiast NA KOŃCU w tym właśnie miejscu:
Punkty zaznaczone na mapce poniżej to: 1. Oficjalny kantor. Brak prowizji, kurs około 3-4 rupie na 1 USD mniejszy od tego z aplikacji XE Currency (którą polecam) 2. Restauracja Rose Garden - WiFi i bardzo dobre jedzenie. Obsługa jednak idealna na okres "po dwóch piwkach". Na trzeźwo potrafią czasami zmęczyć
;) Długo się czeka, jednak w szczególności na owoce morza - warto! Ceny: makaron z warzywami - 100 Rp., butelka piwa 660 ml - 150 Rp., woda - 30 Rp. 3. Właściwie 2 obok siebie - tanie i pyszne przyprawy i herbaty - można się targować. I dalej - jubiler, który prowadzi też podziemny kantor z kursami jak z aplikacji XE Currency, bez prowizji. Uważajcie jednak, żeby nie wcisnął Wam banknotu 2000 Rp. - jest od wycofany z użycia i nielegalny! 4. Czwóreczka to restauracja Kushi, której menu zamieszczam niżej
;) Zdecydowanie polecam naleśniki - są przepyszne i niedrogie! Jest tam też Wifi, obsługa jest bardzo szybka i miła. Menu restauracji i zdjęcie naleśnika: http://imgur.com/a/CQu3x/all
BONUS: idąc od punktu 2 w stronę punktu 4, mijając restaurację i rondo prosto, po lewej stronie znajduje się sklep z alkoholami o nazwie Kerala Beverages Store, otwarty zwykle od 18 do 21. Butelka piwa 660 ml kosztuje 80-100 Rp., whisky alko rum od 600 Rp. w górę. Turyści NIE CZEKAJĄ W KOLEJCE.
;) [Punkt z alkoholami jest dokładnie na drodze między "4", a zaznaczoną na mapie nazwą ulicy - KB Jacob Road"
-------
Dojazd to miasta był trudny, ciężko było znaleźć coś z Wifi, nasz host z Airbnb nie odpisywał na SMSy, dlatego też poszliśmy do pierwszego lepszego domu i wynajęliśmy tam pokój. Zapłaciliśmy 1200 Rp. za jednoosobowy pokój bez klimy, z wentylatorem i prywatną łazienką. Warunki nawet dobre, ale nie ma szału, dlatego tutaj jeszcze nie zdradzę Wam, gdzie spaliśmy i co polecam - jeśli ktoś wybiera się do Cochin, niech napisze mi na PW - dam mu adres taniego i świetnego homestay.
;) Zwracajcie uwagi na moskitiery - muszą być w każdym pomieszczeniu!
Oglądajcie też pokoje przed wynajmem, zaklejcie później taśmą klejącą (tak, weźcie z Polski do Indii z 2 taśmy klejące: jedną szarą, jedną aluminiową) dziury w ścianach. Nadal tu jest sporo niebezpiecznych zwierzątek, a komarów - cała masa.
;)
Pierwszy dzień w Koczin spędziliśmy na odespaniu podróży i krótkim spacerze po okolicy, drugiego dnia natomiast wybraliśmy się na przejażdżkę Tuktukiem, gdzie z "just 300 Rp per tuktuk" zrobiło się "100 Rp per 2 tuktuk's"
:D Spytałem bardzo wyraźnie o ukryte koszta, ale Pan tuktukarz powiedział, że nie ma, a że zabierze nas do kilku turystycznych miejsc - fotki listy jeszcze nie mam, ale na życzenie podeślę Wam
;) Zgodziliśmy się, gdy jednak powiedziałem, że chcę zapłacić od razu, Pan tuktukarz posmutniał, wziął jednak pieniądze. Słyszałem, że bardzo tak nacinają na kasę - uważajcie
:) Wycieczka była bardzo fajna i miła, ALE... No właśnie. Panowie podwieźli nas pod zaprzyjaźniony sklep z pamiętkami. Spoko, pobyliśmy tam 5 minut, wyszliśmy i... Później drugi sklep. I trzeci sklep... Gdy z trzeciego wyszlismy natychmiast po wejściu, jeden z tuktukarzy powiedział nam wprost, że musimy wejść do sklepu i pokręcić się po nim 5 minut, żeby oni dostali prowizję. No super
;)
A tak wygląda typowy sklep z pamiątkami "dla turystów":
Ceny są najczęściej z przebitką cena x 10
:D Nie kupujcie tam nic, serio!
;)
Żeby zachować plan podróży tak jak jest (a więc do Indii jeszcze wrócimy i będzie jeszcze więcej przydatnych informacji niż teraz!), w tym momencie relacji jesteśmy w okolicach 16.00, ósmego sierpnia i idziemy na autobus na lotnisko:
Na samym lotnisku hotelu nie ma, jedyne gdzie można się przespać to:
I tu ważna informacja - oglądajcie dokładnie pokoje, sprawdzajcie wszystko. Ja Wam polecam tylko jedno - nie śpijcie w AirView Hotel, cena za 6 osób to było 1000 Rp., także śmiesznie mało, ale za nic nie mogłem tam usnąć. Po prostu nie i tyle.
:D W hotelu tym mieliśmy też nieprzyjemną przygodę z przedawkowaniem chlorochiny i gdy była potrzeba wezwania pogotowania, Pan na recepcji powiedział nam, że takiej możliwości w Indiach nie ma. Udało się na szczęście załatwić to samemu, ale było gorąco. Dla potomnych: 1 tabletka chlorochiny na tydzień! Zdjęć wnętrza pokoju tu nie mam, ale takich jaszczurek była tam cała masa: https://youtu.be/hvmJnEtC_Tc
TIP: Jeżeli potrzebujecie przespać się na lotnisku w Cochin, wybierzcie G.cośtam. Residence - idąc tą uliczką, kawałek dalej. Za pokój 3-os wyszło 1800 Rp, czyli za 6 osób 3600 Rp, warto było. Czyściutko, ładna łazienka, klimatyzacja - po prostu warto. Nie ma Wifi! Dookoła mnóstwo sklepików całodobowych z ciastkami i lodami
:) Głód da się zabić.
Dzień 3 - prolog
:D Następnego dnia, tj. 9.08 wstaliśmy z samego rana i grzecznie poszliśmy na lotnisko
:) Przy wejściu trzeba było okazać wydrukowane karty pokładowe, lub jakiekolwiek potwierdzenie opłaconych lotów, najlepiej w jęz. angielskim, lub z datą w systemie DD.MM.RRRR, data po polsku spotkała się ze sprzeciwem służby ochrony lotniska, ale finalnie nas wpuścili
:)
Tego też dnia lecimy do Malezji, do zobaczenia więc przy boardingu do Kuala Lumpur!
;)
PS. Dajcie znać, jak Wam się podoba taki sposób pisania, tj. kilka filmików na youtube, zdjęcia, (moim zdaniem) przydatne wskazówki
:) Relacja będzie długa, jeszcze całe 24 dni przed nami, a nie chcę Was zamęczyć!
;) Każda wskazówka zostanie przeze mnie przemyślana i w miarę możliwości, wprowadzona w życie
:)Witam po dłuższej przerwie. Jest gorzej z czasem niż myślałem, ale damy radę!
;)
Dzień 3 - Kuala Lumpur 1 MYR = 0,99 PLN
Do Kuala Lumpur polecieliśmy linią Air Asia - to był nasz pierwszy kontakt z tym przewoźnikiem. Nie miałem żadnych wątpliwości, że wszystko będzie dobrze, chociaż gdzieś tam, na końcu głowy, miałem informację o 2 katastrofach tej linii na przełomie ostatnich 12 miesięcy.
Kontrole po stronie indyjskiej były długie, męczące i niegrzeczne. Po oddaniu sprzętu elektronicznego na kontrolę, facet niemalże rzucał plastikową tacką (w tym przy mnie co najmniej raz faktycznie rzucił tacką z laptopem na blat!). Moja tacka była traktowana również bardzo źle, ale uszkodzenia sprzętu nie stwierdziłem. Boarding zaczął się późno, mieliśmy mobilne karty pokładowe, z którymi był pewien problem - za darmo dostaliśmy jednak ich papierowe odpowiedniki - swoją drogą bardzo fajne
;)
Podczas nadawania bagażu sprawdzali nam bilety powrotne z Malezji, a także prosili o pokazanie biletu do Polski. Po zamieszaniu w 3 stanowiskach i próbie gorączkowego znalezienia Internetu, pracownicy puścili nas dalej. Na każdy odcinek lotu Air Asia wykupiliśmy bagaż nadawany o masie 25 kg (około 50 złotych za odcinek), dlatego zaskoczyła mnie kontrola wagi bagażu podręcznego - miałem 6 kilogramów, było okej!
;)
Lot trwał około 4 godziny, samolot nie należał do najnowszych, ale był bardzo wygodny, miejsca na nogi moim zdaniem było więcej niż w tanich, europejskich liniach. Załoga bezproblemowa i generalnie - świetna
:) Podczas tego, jak i wszystkich innych lotów po Azji nieco trzęsło - nie było to duże turbulencje, ale czasami czułem się nieswojo
:D
W Kuala Lumpur wylądowaliśmy punktualnie. Co ważne, portem Air Asia jest KLIA2, czyli inne lotnisko niż latają chociażby tradycyjne linie - co nie zmienia faktu, że lotnisko jest bardzo nowoczesne, czyste, z bezpłatnym dostępem do Internetu na 3 godziny i super obsługą
:) Podczas wjazdu badana jest temperatura Waszego ciała za pomocą automatycznego pirometru, u nas nie wykryli jednak nic złego. Immigration było miłe, szybkie i bezproblemowe. A za immigration: cała masa sklepów bezcłowych, żarcia - podobno jest tu też supermarket z normalnymi cenami, ale nie widziałem
;)
Do miasta można się dostać stad pociągiem, lub autobusem. Z tego co mi mówił taksiarz, nie ma możliwości wzięcia taksówki z lotniska do centrum. W druga stronę żaden problem. Podobno bronią rynku komunikacji publicznej, czy coś - nie wiem
:) Jeśli ktoś ma wiedzę na ten temat, czekam na potwierdzenie, lub zaprzeczenie.
;) My wybraliśmy najszybszą opcję dojechania do centrum, tj. KL Ekspres za 35 MYR/os. Czas podróży to około 30 minut. Płatność w automatach wyłącznie kartą płatniczą, do okienka była duża kolejka
:) W pociągu był dostęp do WIFI. Autobusy są po 18 MYR, wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy - czas podróży to około 80-90 minut.
Wszystkie połączenia z lotniska zmierzają do KL Sentral - głównego dworca w mieście, skąd można się przesiąść do kilku rodzajów pociągów. Plan LRT jest następujący:
Code:
Pełny format: http://i.imgur.com/EM8WREB.jpg
Na dworcu jest też punkt odbioru pasażerów z aplikacji mobilnej MyTeksi (polecam!), kantor o dobrym kursie i różne fast-foody:
Jako ciekawostkę polecam zestaw McDeluxe Spicy Chicken
:D Jest mega. Ewentualnie jeśli chcecie się najeść: Double Quarter Pounder
:D
Dojazd komunikacją miejską w KL jest banalny, wszędzie są automaty biletowe, gdzie kupicie albo kartonik drukowany, albo magnetyczny 'kapsel' w zależności od linii. Cena zależy od odległości, a kontrola biletów jest na stacji końcowej, przy wyjściu
:)
Google Maps dobrze pokazuje dojazd do poszczególnych punktów, ale ma sporo błędów przy chodzeniu pieszo po mieście - uważajcie
:) Nam kazała iść po drodze szybkiego ruchu, lub tędy:
A tak wyglądał z tego punktu nasz budynek:
Wynajęliśmy na AirBnb apartament na 33 piętrze kondominium Regalia Residence, który niewątpliwie jest jednym z lepszych miejsc noclegowych w mieście z bardzo prostego powodu:
:!:
:!:
:!: Wstęp wyłącznie dla mieszkańców, ale da się to oszukać. Kondominium dzieli się na budynki A, B (i być może C), jest opcja wejść na pewniaka z ręcznikiem (BEZ PLECAKA!!) i ochroniarzowi powiedzieć, że nie macie ze sobą karty, bo współlokator musi gdzieś wyjść. Każe Wam wtedy wpisać numer apartamentu, gdzie format jest następujący: A/B/C-Piętro-Numer. My mieszkaliśmy w B-33-07 i wielokrotnie po wpisaniu tego bez problemu wchodziliśmy. Na każdym piętrze jest chyba 10 mieszkań, także nie wpisujcie A-31-19
:D Nie wymagają dowodu, paszportu - nic. Na górze też jest sauna.
A, żeby wjechać na górę albo prosicie ochroniarza, albo czekacie na kogoś, kto będzie jechał. Generalnie ludzie tam jeżdżą cały czas, a na gorę są co najmniej 3 windy + 1 ekspresowa (parter - basen na 5 piętrze - basen na 37 piętrze).
Jeśli chcecie coś zjeść nie będąc gośćmi:
Cena drinka - około 30 zł. Obiadu nie sprawdzałem
;) Lajtowo da się wejść na górę z własną colą, czy czymś i pić zapasy z własnego barku
:)
Dojście piechotą ze stacji pociągu do budynku jest nieco problematyczne, ponieważ każdy jest tam nastawiony na dojazd samochodem lub taxi (z centrum: około 12 złotych), jednak możliwe:
Pierwszego dnia byliśmy jeszcze na chwilę w centrum, ale to chwila moment - chyba nawet nie robiliśmy zdjęć. Po powrocie wieczorny basen, drink i spać:
A to widok z naszego okna:
Tips: 1) polecam komunikację miejską, koszt przejazdu to około 1-2 MYR od osoby; 2) ceny: chleb od 2 MYR, woda - 1,5 MYR, zestaw w McD od 8 MYR (duży za około 13 MYR) 3) sprawdzajcie groupon - ja wyhaczyłem zestawy w Burger Kingu (swoją drogą - jest tam duuuużo lepszy niż w Polsce!) za 50% ceny
:)
A następnego dnia... Następny dzień był bardzo aktywny! Już niedługo się dowiecie, dlaczego...
8-) Pozdrawiam!
A Malezja była dla mnie dużo ciekawsza!>>rozwiń. byłeś 4 dni w kul co zwiedziałeś, co warto etc. jakieś rady odnośnie transportu ?to samo pytanie mam odnośnie singapuru ile dni warto tam zostać.
W KL publiczny transport jest cudowny, poza tym, że cholernie mrozi klima! Pociągi są co chwilę (nie ma w nocy!), sporo autobusów, taksówki za śmieszne pieniądze (aplikacja mobilna MyTeksi, nie łapcie sami bo naciągają!). Za dojazd taksówką koło 4 km zapłaciłem 14 zł do podziału na 4 osoby. Za taksówkę z miasta na lotnisko z samego rana zapłaciliśmy za 4 os 110 zł; dla porównania pociąg KL Ekspres kosztował 35 zł/osobę, a autobus kosztuje złotych 18. Wszystko zamawia się tam online, niektóre bilety trzeba wydrukować.W Singapurze zakochałem się w dżungli, a mianowicie w rezerwacie MacRichie'go - polecam Ci tam iść zarówno w nocy, jak i w dzień. Koniecznie wysokie buty i ogarnięcie, sporo ciekawych zwierzaków. Jak jesteś jeszcze w Polsce, mogę pożyczyć/odsprzedać zestaw do usuwania jadu - kupiliśmy 2 takie pompki z myślą zarówno o pająkach, jak i skorpionach i wężach.Na samo miasto z atrakcjami... 3-4 dni spokojnie wystarczą
:) Przepraszam za opóźnienia z recenzją, zdjęcia dostanę od znajomych dopiero jutro, a poza tym z powodu innego wyjazdu zawaliłem 3 egzaminy na uczelni - ostatni mam 14 września i po tym okresie ostro biorę się za relację.
:DJeśli macie pilne pytania, to piszcie proszę - odpowiem tak szybko, jak to możliwe. W każdym z miejsc mam sprawdzone noclegi, atrakcje, wskazówki, mam jednak też kilka miejsc, które stanowczo Wam odradzę. Pozdrawiam!
Kurczę, robiłem niemal dokładnie taką samą trasę (+Tajlandia AA i Bombaj+Goa pociągiem Z Koczin), ale nie przyszłoby mi do głowy robić tego latem, tym bardziej jestem ciekaw relacji i zdjęć
:D
Mnie się podoba twój sposób narracji i praktyczne rady. Filmiki i zdjęcia sa tez ciekawe, chociaż na jednym zdjęciu ktoś ci obciął głowę
:D . Nie wygląda to za ciekawie...Aha, nie mogę odtworzyć filmiku https://www.youtube.com/watch?v=oxcCLVabnng Pokazuje się napis w rodzaju "film jest prywatny, przepraszamy za chwilowe usterki".
julk1 napisał:Aha, nie mogę odtworzyć filmiku https://www.youtube.com/watch?v=oxcCLVabnng Pokazuje się napis w rodzaju "film jest prywatny, przepraszamy za chwilowe usterki".Już jest okej! Dzięki za info
;)radzio666 napisał:julk1 napisał: chociaż na jednym zdjęciu ktoś ci obciął głowę to chyba nie jemu, ten z obcieta glowa ma inny kolor
;)
:DWstawiłem takie, a nie inne zdjęcie że względu na widoczność autobusów na tle lotniska
:) w teorii do Cochin jeździ dużo busów, ktorych uczciwości sam nie sprawdziłem, ale jest napisane w jakimś tam przewodniku, żeby jeździć wyłącznie oficjalnymi autobusami (= z lotniska pomaranczowymi do Cochin, a chyba czerwonymi gdzie indziej)
:)Ale na bardzo szybko rzucając temat sprzętu, polecam jechać do Indii z plecakami
:)Nasza grupa miała plecaki około 65 litrowe, począwszy od sprzętu z Biedronki (który wytrzymał!), poprzez Hi-Tec, Karrimor i Deuter. Jako podręczny dziewczyny miały małe placaki lub torby damskie typu "komnata tajemnic" - wrzucasz, wrzucasz, a miejsce jest nadal.
:D ja i kumpel mieliśmy plecaki około 30 litrów
:)Spokojnie wystarczyło nawet na pamiątki
;)Dzięki za wskazówki
;)
Świetny początek relacji. Super, że jest dużo informacji praktycznych, tak dalej! za 2 m-ce mam podobną podróż też przez płd Indie z lotem z COK do KUL, dalej Singapur i Tajlandia. z niecierpliwością czekam na dalszą część
:)BTW. skąd wytrzasnąłeś pompkę do usuwania jadu ? skuteczne to ?
Ten facet w hotelu coś chyba kręcił. Jak byłem w Indiach w 2010 roku, a dokładnie w Hassanie to wezwano dla mnie karetkę do hotelu i przyjechała nawet w rozsądnym czasie. Chociaż warunki szpitalne, opieka i sprzęt pozostawiały sporo do życzenia. pomimo tego że dostałem jednoosobowy pokój dla VIPa co skrupulatnie zaznaczono na rachunku.
kaviorwiki napisał:Szkoda trochę tej butelczyny...
:roll:Jak się nie ma na coś wpływu, nie mówi się o tym...
;)smatekk napisał:BTW. skąd wytrzasnąłeś pompkę do usuwania jadu ? skuteczne to ?Pompki kupiłem w aptece internetowej, ponieważ planowaliśmy na początku iść do dżungli w Indiach, a to miało być zabezpieczenie na nieprzewidzianą sytuację - skorpion, wąż - cokolwiek. Inna sprawa - dzikie zwierzęta są tam wszędzie, a to dawało psychiczny + troszkę fizyczny komfort. Bazując na opiniach użytkowników zdecydowałem się zamówić 2 pompki:1) Pompka do usuwania jadu Care Plus Venimex2) Aspivenin pompka ssąca do usuwania kleszczy, jadu i toksynNa szczęście nie było konieczności używania ich.
:)dziabag131 napisał:Ten facet w hotelu coś chyba kręcił. Jak byłem w Indiach w 2010 roku, a dokładnie w Hassanie to wezwano dla mnie karetkę do hotelu i przyjechała nawet w rozsądnym czasie. Chociaż warunki szpitalne, opieka i sprzęt pozostawiały sporo do życzenia. pomimo tego że dostałem jednoosobowy pokój dla VIPa co skrupulatnie zaznaczono na rachunku.Facet w hotelu udzielił mi takiej informacji, jaką napisałem w poście wyżej.Ubezpieczenie mieliśmy z AIG, dzwoniłem tam i bardzo profesjonalnie podpowiedziano mi, co mogę zrobić. Zaproponowano też transport sanitarny, ale dopóki sytuacja nie była bardzo zła, nie chciałem podejmować drastycznych kroków i uruchamiać całej ubezpieczeniowej machiny - tym bardziej, że po informacji o braku pogotowia bałem się, jaką kwotę wystawią za wysłanie samochodu czy czegoś innego. Ulgę po zażytych lekach i przy okazji - możliwym przegrzaniu (pokój bez klimy, z uszkodzonym wiatrakiem, cholernie gorący!) - zapewniły mojej kuzynce plastry Apap Ice. Dostała jeden na czoło, drugi na kark - z tego co pamiętam tyle. Po kilkunastu minutach zaczęło się poprawiać, a sama kuzynka poczuła się lepiej
:)
Wiem jakiej informacji Ci udzielił, i dlatego piszę że pewnie mijał się z prawdą. Bo o ile nic się nie zmieniło to karetki w Indiach są i przyjeżdżają pod wskazany adres. Dobrze że sytuacja nie była poważna i wszystko skończyło się dobrze.
Niestety po długiej nieobecności w Polsce mam mnóstwo nauki, pracy, ale zapewniam, że w pierwszej wolnej chwili piszę dalej.A teraz zaczyna się najciekawsza cześć - intensywny pobyt w KL, a później odpoczynek na Langkawi. Czekajcie na kolejne posty, pozdrawiam "ciule"
:D
Świetnie się czyta Twoją relację. Czekam na więcej
:) Szczególnie interesuje mnie Malezja i Singapur, bo to kierunki mojej marcowej wyprawy, więc mam nadzieję, że znajdziesz czas na dokończenie opisu swojej wyprawy
;)
Przyznam, że miałem duże oczekiwania co do tej relacji, może za duże.Pogotowie, pompka do jadu, Mcdonalds i wisienka na torcie: "groupon do Burger Kinga" w Kuala Lumpur... stolicy jednych z najlepszych garkuchni świata. Poza hamburgerami, basen w stylu hajlajf za drobne
:? Liczę na ciekawsze odkrycia w dalszej części wyprawy
Quote:restauracja Kushi, której menu zamieszczam niżej
;) Zdecydowanie polecam naleśniki - są przepyszne i niedrogie! Jest tam też Wifi, obsługa jest bardzo szybka i miła.Przyznam, że naleśniki nie są najgorsze, natomiast obsługa musiała się chyba zmienić, bo byłem w tej knajpce dwa razy i wolniejszego serwisu niż tam chyba nie doświadczyłem - na przyniesienie samego napoju czekało się 20 minut. Dodatkowo czekanie na jedzenie, na rachunek itd.Poza tym dostaliśmy także sok z lekko już fermentujących pomarańczy.Dlatego osobiście nie polecam.
Jako, że niedawno wróciłem z podróży, przez najbliższe kilkanaście dni będę tutaj pisał relację z wypadu, jaki odbyłem w sierpniu wraz z 5 przyjaciół. Założenie podróży było jasne: dużo poznajemy, dobrze się bawimy ;)
Plan odbytych lotów:
1. 6.08.2015 - WAW -> FRA - A319 - Lufthansa
2. 6.08.2015 - FRA -> BLR - B748 - Lufthansa
3. 7.08.2015 - BLR -> COK - ATR72-500 - Jet Airways
4. 9.08.2015 - COK -> KUL - A320 - Air Asia
5. 13.08.2015 - KUL -> LGK - A320 - Air Asia
6. 20.08.2015 - LGK -> SIN - A320 - Air Asia
7. 24.08.2015 - SIN -> KUL - A320 - Air Asia
8. 24.08.2015 - KUL -> COK - A320 - Air Asia
9. 31.08.2015 - COK -> BOM - B738 - Jet Airways
10. 1.09.2015 - BOM -> MUN - A333 - Lufthansa
11. 1.09.2015 - MUN -> WAW - E90 - Lufthansa Cityline
Pierwotnie miała to być podróż do Indii dzięki "promocji" Lufthansy z października 2014, dzięki której kupiliśmy bilety za około 1100 zł na osobę do Cochin. Po przemyśleniach i przeglądnięciu for - uznałem, że jednak tydzień w południowych Indiach wystarczy na liźnięcie kultury - będę chciał, to wrócę. Nie - to nie. ;) A Malezja była dla mnie dużo ciekawsza!
A! Dwóch na sześciu uczestników wyprawy leciało w obie strony z Pragi do Bombaju Turkish Airlines, a dalej do Cochin - IndiGo. Reszta tak samo jak ja. Nikt nie narzekał, ale nic więcej nie mogę na ten temat powiedzieć - nie mam takiej wiedzy :D
Od razu napiszę, że zdjęcia będę wstawiał i aktualizował w kolejnych dopiskach. Póki co mam zaledwie 20-30% swoich zdjęć, wszystko inne przegrane na komputer, który ma kumpela daleko ode mnie. :D
Zapraszam do oglądania, czytania, komentowania i... Enjoy! ;)Dzień 1&2.
Orientacyjne kursy walut z dnia wyjazdu:
1 USD = 3,7 PLN
1 USD = 63,5 INR
100 INR = 5,80 PLN
Podróż zaczęliśmy koło 22, po dojechaniu na lotnisko w Warszawie. Po szybkim ogarnięciu się pogadaliśmy 2 godziny i postanowiliśmy się przespać. Wydaje mi się, że najlepiej przespać się w nowej części terminala, na odlotach - idąc od strony dworca autobusowego/pociągu należy wjechać schodami od odloty, iść w stronę informacji i kawałek dalej, do przodu jest wiele ławek, na których można się spokojnie połozyć. W sezonie nie-zimowym ochrona nie robi też problemów z leżeniem na półce chroniącej kaloryfer :)
Wylot do Frankfurtu mieliśmy o 6.50. Rano szybkie odświeżenie, kawa i można lecieć. McDonald otwarty jest od godziny czwartej i pomimo tego, że ceny są wyższe niż w innych punktach - zdecydowanie polecam Latte przed lotem ;)
Lot do Frankfurtu odbył się punktualnie, bagaż chcieliśmy nadać do samego końca naszej podróży, ale dostaliśmy informację o konieczności odebrania go na lotnisku wlotowym do Indii i nadania go ponownie po przejściu przez Immigration i Security. Na pokładzie kanapka z kurczakiem, kawa i sok. Rewelacji nie było, ale zdecydowanie zjadliwe :) Ja miałem miejsce 8F co według Seatguru oznaczało klasę biznes - biznes jednak kończyła się w naszej wersji po 3 rzędzie. Szkoda. Już myślałem, że nam się uda! ;)
Na lotnisku we Frankfurcie mieliśmy ponad 4 godziny, czas ten wykorzystałem na przegląd prasy amerykańskiej dostępnej bezpłatnie w wielu częściach terminala i kubku gorącej kawy - o dziwo - bardzo dobrej i bezpłatnej. Korzystając też z promocji Heinemanna oferującej kartę podarunkową o wartości 10 euro na urodziny, kupiłem limitowaną edycję whisky w niezłej promocji z dopłatą rzędu 6 euro :D Koniecznie miejcie przy sobie aplikacje mobilną i paszport - sprawdzają! Alkohole spakowane osobno poprosiliśmy o dodatkowe zapakowanie do zamykanej reklamówki wraz z rachunkiem, który upoważnia nas do wnoszenia ich na pokłady samolotów w ciągu 24 godzin od zakupu... Przynajmniej w teorii ;)
Przejście przez terminale było długie i dosyć skomplikowane, ani trochę nie przypominało mi lotu do Stanów. Kontrola była wieloetapowa, drobiazgowa, ale bardzo miła i profesjonalna. Ja ze względu na bujną czuprynę zostałem poproszony o podejście z aparatem fotograficznym na kontrolę narkotykowo-wybuchową - oczywiście nie było śladów żadnej podejrzanej substancji, dlatego zostałem przepuszczony dalej. Aż do ostatniej bramki, na samym końcu terminala, gdzie czekał podstawiony:
Piękny 747-800. W tle widać A388 Singapore Airlines lecącego właśnie w (prawie :D ) tym samym kierunku co my. Co ciekawe, w samolocie zainstalowane zostały 2 kamery - jedna na dolnej części płatowca i skierowana jest prostopadle do maszyny - pokazuje piękne tereny nad którymi lecimy. Druga kamera pokazuje w teorii to, co widzi pilot. Schowana jest w przedniej części maszyny i skierowana do przodu, przez co lądowanie w nocy udało mi się nagrać i prezentuje się - poza ruchami ręki - wspaniale. Musicie jednak poczekać na to, przez drobne problemy techniczne nie udało mi się skopiować wszystkich zdjęć i filmów :(
Dolot do lotniska w Bangalore był punktualny, serwis na pokładzie bardzo standardowy - brak menu, 2x gorące chusteczki, duże ciepłe danie (do wyboru opcja veg i non-veg) i pyszny smak w postaci tortilli. Lot samolotem bardzo przyjemny, fotele są lepsze niż oceniają na forach - osobiście pomimo zmienionej konstrukcji foteli, te mi bardzo przypominały siedziska z wysłużonych 747-400 w konfiguracji niemieckiej linii, jednak mimo wszystko uważam, że to dobra klasa niżej niż Airbusy.
W samolocie w ostatniej fazie lotu rozdawane były karteczki dla obcokrajowców, trzeba znać adres hotelu i numer telefonu. Na lotnisku w Bangalore urzędnicy nie robili żadnych kontroli, wszystko odbyło się miło i sprawnie. Aż do security... Ze względu na lekkie zmęczenie z plecaka nie wyjmowałem praktycznie nic, przez bramkę przeszedłem w butach za kostkę, w pasku z metalową sprzączką i portfelem pełnym drobnych. Bramka owszem - pikała; plecak pikał i migała czerwona lampka. Popatrzyłem badawczo na oficera, a ten znudzonym wzrokiem powiedział "okej, okej". Myślę - okej :D Oby tylko kiedyś ta lekkomyślność urzędników nie doprowadziła do czegoś złego. W sensie - dostarczenia nieświeżych dań, czy coś ;)
W Bangalore mieliśmy pierwszą styczność z hinduską kulturą poza oprowadzaniem przez kilka dni Hindusa po Krakowie. Co ważne, w Indiach po opuszczeniu lotniska NIE MOŻESZ DO NIEGO WRÓCIĆ. Kuzynka chciała wyjść na fajkę, niestety wojskowy powiedział, że jak lecimy dalej zaleca nam pozostanie w środku, bo po wyjściu możemy mieć problemy z wejściem. Pomyślałem - 'będzie fajnie'.
Wymiana w kantorze na lotnisku z dolarów amerykańskich była niższa od standardowej stawki o około 2 rupie/dolarze, do tego niestety doszedł podatek, przez co realna strata to około 10 rupii na dolarze w stosunku do kursów bankowych (około 16% straty!). Cena wody tam to koszt rzędu 100 rupii i można płacić kartą płatniczą :)
Co najgorsze dla mnie, WSZYSCY się na nas patrzyli. Po zajęciu miejsca w poczekalni oczy wszystkich ludzi w promieniu 30 metrów skierowane były na nas i co najgorsze - osoby te patrzyły na nas bezczelnie i chamsko, bez żadnego zażenowania. Wiele prób robienia zdjęć z ukrycia, szeptanie między sobą... No - dziwnie było :)
Ostatni odcinek lotu po Indiach odbył się linią Jet Airways, nadanie bagażu było standardowe i bezproblemowe, przy czym dostaliśmy informację o wzięciu po jednej plakietce bagażowej na każdy odrębny element bagażu podręcznego (plecak, torebka, reklamówka, aparat itp.) na potrzeby podsteplowania go przez urzędnika. Mieliśmy przy sobie alkohole zakupione w strefie bezcłowej w Warszawie i Polsce. Wszystko w plecaku, z paragonami, zamknięte szczelnie, urzędnik powiedział jednak, że żaden płyn nie może znaleźć się w samolocie i że mamy nadać nasz bagaż podręczny jako bezpłatny z powodu płynów. Bagaż nadaliśmy bez problemu, poinformowaliśmy BARDZO wyraźnie o płynach w bagażu i dostaliśmy też naklejki "uwaga szkło". Pani nie zaznaczyła jednak w informacjach bagażowych (na tej białej taśmie z informacją o lotnisku docelowym itp. - na odwrocie jeden z kwadracików to właśnie przewóz szkła), że to szkło.
Kontrola po raz drugi poszła szybko i po niedługim czasie czekaliśmy na boarding do ATR72-500. Wszędzie wokół była informacja o bezpłatnym wifi, nam jednak nie udało się połączyć - smsy na polski numer nie przychodziły, a kiosk, gdzie można było odebrać voucher na internet przez niemal 1,5 godziny był pusty. Do samolotu podjechaliśmy autobusem:
Układ miejsc tak jak w każdym ATR, 3x3 po prostu by nie weszły... Chociaż... Jakby Ryanair miał w swojej flocie ATR, Michael O'Leary zapewne by spróbował je ścisnąć :D
Poczęstunek na pokładzie to woda butelkowana, żółta jak słońce kanapka i jakieś cukierki. Wygląd kiepski, ale smak jak najbardziej pozytywny ;)
Lądowanie w Cochin przebiegło sprawnie, chociaż ATR to dla mnie mało przyjemna konserwa :) Na naszym lotnisku docelowym nie było już żadnej kontroli, ALE okazało się, że alkohol w jednym z nadawanych bagaży się wylał i zmoczył swoimi 40-procentami całą zawartość plecaka. Próba znalezienia kogokolwiek odpowiedzialnego za to graniczyła z cudem, jakoś jednak udało nam się w czeluściach lotniska znaleźć pracownika Jet Airways, który po pokazaniu mu bagażu popatrzył na taśmę, pokazał nam brak zakreślonego krzyżyka "szkło, płyny" i powiedział coś w stylu "no tick, no problem" i bez dziękuję, przepraszam, czy do widzenia odwrócił się i odszedł.
Tutaj tak jak na lotnisku w Bangalore i podobno każdym w Indiach, przy wyjściu stoi wojskowy, który Cię wypuści, ale nie wpuści z powrotem :D Jest tu też stanowisko prepaid taxi, które do Cochin kosztowało około 1100 rupii, natomiast do Fort Cochin około 1400. My wybraliśmy jednak autobus, który za osobę kosztował nas 80 rupii, a jego lokalizacja jest dokładnie tutaj, gdzie z prawej strony obrazka stoi białe auto. Na drugim zdjęciu autobus widać, bo jest pomarańczowy :D Uważajcie na inne busy jadące do Cochin, czytałem, że strasznie oszukują.
Autobus do Cochin i Fort Cochin to pomarańczowe Volvo. Cena to 80 rupii, które należy zapłacić po odjeździe, gdy po autobusie będzie chodził konduktor. W praktyce lepiej odezwać się wcześniej, że chciało się kupić bilet. :) Czas przejazdu to około 45 min - 3 godziny - w zależności od korków. Tuktuk spod lotniska do centrum powinien kosztować nie więcej niż 600 rupii
Na tym kończę 1 część recenzji, która PONIŻEJ zostanie uatrakcyjniona o kilka zdjęć więcej o kilka krótkich dopisków. Póki co nie mam niestety wszystkich zdjęć, a zależy mi, żeby jak najwięcej Wam pokazać :)
Miłego wieczoru,
Pozdrawiam! ;)Znajduję w końcu czas na dokończenie przynajmniej początku podróży, chociaż NADAL nie mam wszystkich zdjęć - zabiję moich współtowarzyszy pewnego dnia... 8-)
Wracając do ostatniego postu i raz na zawsze zamykając temat podróży:
Lot B748 był przyjemny, miejsca na nogi było wystarczająco dużo dla mnie i nie przeszkadzała mi nawet skrzynka multimedialna umieszczona w rzędzie A, gdzie siedziałem. Miałem widok na skrzydło i silnik nr 1, co mnie jako fanatykowi lotnictwa bardzo się podobało. Luknijcie, jak wyglądał lot:
https://www.youtube.com/embed/rbuXgMMd1yI
Podejście do lądowania, które obiecałem dodać macie natomiast tu - filmik tego nie oddaje, ale widok był świetny. Poczułem się przez chwilę jak pilot :D
https://www.youtube.com/watch?v=oxcCLVabnng
Jeśli ktoś nie leciał samolotem turbośmigłowym, wygląda to tak:
https://youtu.be/LYme1wCggYA
JEDZENIE W OKOLICACH LOTNISKA
Jeśli jesteście zmęczeni podróżą, polecam Wam 2 knajpki tuż obok lotniska:
"1" to food court na terenie międzynarodowego terminala, wejście z zewnątrz, od strony parkingów i busa. Wielki talerz frytek kosztuje tam 80 Rp., natomiast solidny kawał mięsiwa 120 Rp. Opcja budżetowa to makaron z warzywami - podobno pyszny, za około 110 Rp. Przewija się tu mnóstwo ludzi, dlatego nie za bardzo jest możliwość posiedzieć tu i poczekać kilka godzin.
Opcja "2" to restauracja głównie dla pracowników lotniska, linii lotniczych i okolicznych miejsc. Nas jako turystów ulokowano w oddzielnej sali dla pracowników portu lotniczego - w sali głównej był duży tłok. W porównaniu do jedynki jest tu bardzo nieczytelne menu, ale porcje są równie smaczne jak tam i jeżeli potrzebujecie posiedzieć gdzieś 2+ godziny, to miejsce będzie zdecydowanie lepsze. Zamówicie kawę za 10-15 Rp. i możecie siedzieć przy niej godzinę.
Jeśli zaś nie jesteście głodni, jedziemy dalej :D
Lotnisko w Cochin jest pierwszym lotniskiem na świecie, które w 100% zasilane jest z elektrowni solarnej. O - tak to wygląda. ;)
Z autobusu też zobaczyłem pierwszy raz, jak robione są znane w całej Kerali - chipsy bananowe:
https://youtu.be/RVbh9Tr_9CQ
Możecie zgwałcić przycisk replay, po 5 razie zauważycie co i jak. Filmik krótki, bo autobus już jechał, a nie mam żadnego filmiku 'nie z ruchu'. :)
Autobus lotniskowy nie ma jako takich przystanków, jego trasa też nie jest znana, zatrzymuje się natomiast NA KOŃCU w tym właśnie miejscu:
Punkty zaznaczone na mapce poniżej to:
1. Oficjalny kantor. Brak prowizji, kurs około 3-4 rupie na 1 USD mniejszy od tego z aplikacji XE Currency (którą polecam)
2. Restauracja Rose Garden - WiFi i bardzo dobre jedzenie. Obsługa jednak idealna na okres "po dwóch piwkach". Na trzeźwo potrafią czasami zmęczyć ;) Długo się czeka, jednak w szczególności na owoce morza - warto! Ceny: makaron z warzywami - 100 Rp., butelka piwa 660 ml - 150 Rp., woda - 30 Rp.
3. Właściwie 2 obok siebie - tanie i pyszne przyprawy i herbaty - można się targować. I dalej - jubiler, który prowadzi też podziemny kantor z kursami jak z aplikacji XE Currency, bez prowizji. Uważajcie jednak, żeby nie wcisnął Wam banknotu 2000 Rp. - jest od wycofany z użycia i nielegalny!
4. Czwóreczka to restauracja Kushi, której menu zamieszczam niżej ;) Zdecydowanie polecam naleśniki - są przepyszne i niedrogie! Jest tam też Wifi, obsługa jest bardzo szybka i miła.
Menu restauracji i zdjęcie naleśnika:
http://imgur.com/a/CQu3x/all
BONUS: idąc od punktu 2 w stronę punktu 4, mijając restaurację i rondo prosto, po lewej stronie znajduje się sklep z alkoholami o nazwie Kerala Beverages Store, otwarty zwykle od 18 do 21. Butelka piwa 660 ml kosztuje 80-100 Rp., whisky alko rum od 600 Rp. w górę. Turyści NIE CZEKAJĄ W KOLEJCE. ;)
[Punkt z alkoholami jest dokładnie na drodze między "4", a zaznaczoną na mapie nazwą ulicy - KB Jacob Road"
-------
Dojazd to miasta był trudny, ciężko było znaleźć coś z Wifi, nasz host z Airbnb nie odpisywał na SMSy, dlatego też poszliśmy do pierwszego lepszego domu i wynajęliśmy tam pokój. Zapłaciliśmy 1200 Rp. za jednoosobowy pokój bez klimy, z wentylatorem i prywatną łazienką. Warunki nawet dobre, ale nie ma szału, dlatego tutaj jeszcze nie zdradzę Wam, gdzie spaliśmy i co polecam - jeśli ktoś wybiera się do Cochin, niech napisze mi na PW - dam mu adres taniego i świetnego homestay. ;) Zwracajcie uwagi na moskitiery - muszą być w każdym pomieszczeniu!
Oglądajcie też pokoje przed wynajmem, zaklejcie później taśmą klejącą (tak, weźcie z Polski do Indii z 2 taśmy klejące: jedną szarą, jedną aluminiową) dziury w ścianach. Nadal tu jest sporo niebezpiecznych zwierzątek, a komarów - cała masa. ;)
Pierwszy dzień w Koczin spędziliśmy na odespaniu podróży i krótkim spacerze po okolicy, drugiego dnia natomiast wybraliśmy się na przejażdżkę Tuktukiem, gdzie z "just 300 Rp per tuktuk" zrobiło się "100 Rp per 2 tuktuk's" :D Spytałem bardzo wyraźnie o ukryte koszta, ale Pan tuktukarz powiedział, że nie ma, a że zabierze nas do kilku turystycznych miejsc - fotki listy jeszcze nie mam, ale na życzenie podeślę Wam ;)
Zgodziliśmy się, gdy jednak powiedziałem, że chcę zapłacić od razu, Pan tuktukarz posmutniał, wziął jednak pieniądze. Słyszałem, że bardzo tak nacinają na kasę - uważajcie :)
Wycieczka była bardzo fajna i miła, ALE... No właśnie. Panowie podwieźli nas pod zaprzyjaźniony sklep z pamiętkami. Spoko, pobyliśmy tam 5 minut, wyszliśmy i... Później drugi sklep. I trzeci sklep... Gdy z trzeciego wyszlismy natychmiast po wejściu, jeden z tuktukarzy powiedział nam wprost, że musimy wejść do sklepu i pokręcić się po nim 5 minut, żeby oni dostali prowizję. No super ;)
https://youtu.be/-3gPKV0O0v8
A tak wygląda typowy sklep z pamiątkami "dla turystów":
Ceny są najczęściej z przebitką cena x 10 :D Nie kupujcie tam nic, serio! ;)
Żeby zachować plan podróży tak jak jest (a więc do Indii jeszcze wrócimy i będzie jeszcze więcej przydatnych informacji niż teraz!), w tym momencie relacji jesteśmy w okolicach 16.00, ósmego sierpnia i idziemy na autobus na lotnisko:
Na samym lotnisku hotelu nie ma, jedyne gdzie można się przespać to:
I tu ważna informacja - oglądajcie dokładnie pokoje, sprawdzajcie wszystko. Ja Wam polecam tylko jedno - nie śpijcie w AirView Hotel, cena za 6 osób to było 1000 Rp., także śmiesznie mało, ale za nic nie mogłem tam usnąć. Po prostu nie i tyle. :D
W hotelu tym mieliśmy też nieprzyjemną przygodę z przedawkowaniem chlorochiny i gdy była potrzeba wezwania pogotowania, Pan na recepcji powiedział nam, że takiej możliwości w Indiach nie ma. Udało się na szczęście załatwić to samemu, ale było gorąco.
Dla potomnych: 1 tabletka chlorochiny na tydzień!
Zdjęć wnętrza pokoju tu nie mam, ale takich jaszczurek była tam cała masa:
https://youtu.be/hvmJnEtC_Tc
TIP:
Jeżeli potrzebujecie przespać się na lotnisku w Cochin, wybierzcie G.cośtam. Residence - idąc tą uliczką, kawałek dalej. Za pokój 3-os wyszło 1800 Rp, czyli za 6 osób 3600 Rp, warto było. Czyściutko, ładna łazienka, klimatyzacja - po prostu warto. Nie ma Wifi! Dookoła mnóstwo sklepików całodobowych z ciastkami i lodami :) Głód da się zabić.
Dzień 3 - prolog :D
Następnego dnia, tj. 9.08 wstaliśmy z samego rana i grzecznie poszliśmy na lotnisko :) Przy wejściu trzeba było okazać wydrukowane karty pokładowe, lub jakiekolwiek potwierdzenie opłaconych lotów, najlepiej w jęz. angielskim, lub z datą w systemie DD.MM.RRRR, data po polsku spotkała się ze sprzeciwem służby ochrony lotniska, ale finalnie nas wpuścili :)
Tego też dnia lecimy do Malezji, do zobaczenia więc przy boardingu do Kuala Lumpur! ;)
PS. Dajcie znać, jak Wam się podoba taki sposób pisania, tj. kilka filmików na youtube, zdjęcia, (moim zdaniem) przydatne wskazówki :) Relacja będzie długa, jeszcze całe 24 dni przed nami, a nie chcę Was zamęczyć! ;) Każda wskazówka zostanie przeze mnie przemyślana i w miarę możliwości, wprowadzona w życie :)Witam po dłuższej przerwie. Jest gorzej z czasem niż myślałem, ale damy radę! ;)
Dzień 3 - Kuala Lumpur
1 MYR = 0,99 PLN
Do Kuala Lumpur polecieliśmy linią Air Asia - to był nasz pierwszy kontakt z tym przewoźnikiem. Nie miałem żadnych wątpliwości, że wszystko będzie dobrze, chociaż gdzieś tam, na końcu głowy, miałem informację o 2 katastrofach tej linii na przełomie ostatnich 12 miesięcy.
Kontrole po stronie indyjskiej były długie, męczące i niegrzeczne. Po oddaniu sprzętu elektronicznego na kontrolę, facet niemalże rzucał plastikową tacką (w tym przy mnie co najmniej raz faktycznie rzucił tacką z laptopem na blat!). Moja tacka była traktowana również bardzo źle, ale uszkodzenia sprzętu nie stwierdziłem. Boarding zaczął się późno, mieliśmy mobilne karty pokładowe, z którymi był pewien problem - za darmo dostaliśmy jednak ich papierowe odpowiedniki - swoją drogą bardzo fajne ;)
Podczas nadawania bagażu sprawdzali nam bilety powrotne z Malezji, a także prosili o pokazanie biletu do Polski. Po zamieszaniu w 3 stanowiskach i próbie gorączkowego znalezienia Internetu, pracownicy puścili nas dalej. Na każdy odcinek lotu Air Asia wykupiliśmy bagaż nadawany o masie 25 kg (około 50 złotych za odcinek), dlatego zaskoczyła mnie kontrola wagi bagażu podręcznego - miałem 6 kilogramów, było okej! ;)
Lot trwał około 4 godziny, samolot nie należał do najnowszych, ale był bardzo wygodny, miejsca na nogi moim zdaniem było więcej niż w tanich, europejskich liniach. Załoga bezproblemowa i generalnie - świetna :) Podczas tego, jak i wszystkich innych lotów po Azji nieco trzęsło - nie było to duże turbulencje, ale czasami czułem się nieswojo :D
W Kuala Lumpur wylądowaliśmy punktualnie. Co ważne, portem Air Asia jest KLIA2, czyli inne lotnisko niż latają chociażby tradycyjne linie - co nie zmienia faktu, że lotnisko jest bardzo nowoczesne, czyste, z bezpłatnym dostępem do Internetu na 3 godziny i super obsługą :) Podczas wjazdu badana jest temperatura Waszego ciała za pomocą automatycznego pirometru, u nas nie wykryli jednak nic złego. Immigration było miłe, szybkie i bezproblemowe. A za immigration: cała masa sklepów bezcłowych, żarcia - podobno jest tu też supermarket z normalnymi cenami, ale nie widziałem ;)
Do miasta można się dostać stad pociągiem, lub autobusem. Z tego co mi mówił taksiarz, nie ma możliwości wzięcia taksówki z lotniska do centrum. W druga stronę żaden problem. Podobno bronią rynku komunikacji publicznej, czy coś - nie wiem :) Jeśli ktoś ma wiedzę na ten temat, czekam na potwierdzenie, lub zaprzeczenie. ;)
My wybraliśmy najszybszą opcję dojechania do centrum, tj. KL Ekspres za 35 MYR/os. Czas podróży to około 30 minut. Płatność w automatach wyłącznie kartą płatniczą, do okienka była duża kolejka :) W pociągu był dostęp do WIFI. Autobusy są po 18 MYR, wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy - czas podróży to około 80-90 minut.
Wszystkie połączenia z lotniska zmierzają do KL Sentral - głównego dworca w mieście, skąd można się przesiąść do kilku rodzajów pociągów. Plan LRT jest następujący:
Na dworcu jest też punkt odbioru pasażerów z aplikacji mobilnej MyTeksi (polecam!), kantor o dobrym kursie i różne fast-foody:
Jako ciekawostkę polecam zestaw McDeluxe Spicy Chicken :D Jest mega. Ewentualnie jeśli chcecie się najeść: Double Quarter Pounder :D
Dojazd komunikacją miejską w KL jest banalny, wszędzie są automaty biletowe, gdzie kupicie albo kartonik drukowany, albo magnetyczny 'kapsel' w zależności od linii. Cena zależy od odległości, a kontrola biletów jest na stacji końcowej, przy wyjściu :)
Google Maps dobrze pokazuje dojazd do poszczególnych punktów, ale ma sporo błędów przy chodzeniu pieszo po mieście - uważajcie :) Nam kazała iść po drodze szybkiego ruchu, lub tędy:
A tak wyglądał z tego punktu nasz budynek:
Wynajęliśmy na AirBnb apartament na 33 piętrze kondominium Regalia Residence, który niewątpliwie jest jednym z lepszych miejsc noclegowych w mieście z bardzo prostego powodu:
:!: :!: :!: Wstęp wyłącznie dla mieszkańców, ale da się to oszukać. Kondominium dzieli się na budynki A, B (i być może C), jest opcja wejść na pewniaka z ręcznikiem (BEZ PLECAKA!!) i ochroniarzowi powiedzieć, że nie macie ze sobą karty, bo współlokator musi gdzieś wyjść. Każe Wam wtedy wpisać numer apartamentu, gdzie format jest następujący: A/B/C-Piętro-Numer. My mieszkaliśmy w B-33-07 i wielokrotnie po wpisaniu tego bez problemu wchodziliśmy. Na każdym piętrze jest chyba 10 mieszkań, także nie wpisujcie A-31-19 :D Nie wymagają dowodu, paszportu - nic. Na górze też jest sauna.
A, żeby wjechać na górę albo prosicie ochroniarza, albo czekacie na kogoś, kto będzie jechał. Generalnie ludzie tam jeżdżą cały czas, a na gorę są co najmniej 3 windy + 1 ekspresowa (parter - basen na 5 piętrze - basen na 37 piętrze).
Jeśli chcecie coś zjeść nie będąc gośćmi:
Cena drinka - około 30 zł. Obiadu nie sprawdzałem ;) Lajtowo da się wejść na górę z własną colą, czy czymś i pić zapasy z własnego barku :)
Dojście piechotą ze stacji pociągu do budynku jest nieco problematyczne, ponieważ każdy jest tam nastawiony na dojazd samochodem lub taxi (z centrum: około 12 złotych), jednak możliwe:
Pierwszego dnia byliśmy jeszcze na chwilę w centrum, ale to chwila moment - chyba nawet nie robiliśmy zdjęć. Po powrocie wieczorny basen, drink i spać:
A to widok z naszego okna:
Tips: 1) polecam komunikację miejską, koszt przejazdu to około 1-2 MYR od osoby;
2) ceny: chleb od 2 MYR, woda - 1,5 MYR, zestaw w McD od 8 MYR (duży za około 13 MYR)
3) sprawdzajcie groupon - ja wyhaczyłem zestawy w Burger Kingu (swoją drogą - jest tam duuuużo lepszy niż w Polsce!) za 50% ceny :)
A następnego dnia... Następny dzień był bardzo aktywny!
Już niedługo się dowiecie, dlaczego... 8-)
Pozdrawiam!